poniedziałek, 25 maja 2015

Tarapaty ciąg dalszy...


Gurri wróciła do lasu razem ze swoim ojcem i kiedy była już w wystarczająco bezpiecznym miejscu Bambi zostawił ją samą i powiedział aby czym prędzej odszukała swoją matkę. Pierwszą osobą którą spotkała Gurri była jednak Rolla, która próbowała dowiedzieć się co działo się z młodą księżniczką lasu po incydencie z lisem.  Jednak Gurri nie chce się jej nic opowiadać bo jest bardzo zmęczona. Rolla postanawia więc zostawić Gurri samą. Parę chwil później Gurri udaje się znaleźć Felinke.
-Mamo! Tutaj jestem! Wróciłam!-krzyczała ze szczęścia Gurri biegnąc w jej kierunku. 
-Och Gurri!-przytuliła córkę, Felinka.- Tak się o ciebie bałam! Nie strasz mnie tak nigdy więcej proszę. 
-Przepraszam mamo...-Gurri zwiesiła głowę w dół.
-No już! Najważniejsze że nic ci nie jest! 
-Bardzo tęskniłam! 
-Ja za tobą też córciu, ale powinnaś iść już spać pewnie jesteś zmęczona.
-Tak jestem już senna ale... Gdzie jest Geno?
-Zaraz powinien wrócić... 
Nagle w lesie zrobiło się jakoś dziwnie cicho, Felinka od razu to zauważyła i kazała Gurri schować się w zarośla a sama zaczęła się rozglądać i uważnie nasłuchiwać. W jednej chwili za zakrętu wybiegł przerażony Geno krzycząc na całe gardło. 
-Mamo! Tato! POMOCY! 
Jednak nie zatrzymał się przy matce i biegł pędem dalej a za nim pies myśliwego. 
Felinka była przerażona dopiero co odzyskała córkę a już jej synek wpadł w tarapaty. 
Wtedy nagle z krzaków wyskoczył Bambi...
-Gdzie jest Geno?!Słyszałem jego krzyk!-zapytał stanowczym głosem. 
Felinka wskazała głową kierunek w którym uciekł Geno. Bambi ruszył natychmiast na ratunek synowi a Felinka i Gurri pobiegły za nim. 
Na szczęście Bambi zdążył na czas i odgonił psa zanim ten zrobił krzywdę jego synowi. 
-Synku! Nic ci nie jest?!-krzyczała Felinka tuląc syna. 
-Nic... -powiedział Geno uciekając od czułości matki.
-Całe szczęście że byłem blisko...Co się stało?!-pytał z ciekawością Bambi.
-Wracałem do mamy kiedy z gęstwiny wyłoniła się Rolla... Uciekała przed psem i chciała się ukryć ale nie zauważyła mnie chyba... a raczej zauważyła zbyt późno. No i pies rzucił się na mnie... I gonił mnie... aż do teraz.-mówił Geno ledwo powstrzymując łzy. 
-Jak ona mogła!!! Mogłeś zginąć!!! Nie daruje jej tego!-krzyczała w furii Felinka. 
Felinka natychmiast pobiegła szukać Rolli znalazła ją w okolicy. Rolla szukała Geno chcąc upewnić się czy nic mu się nie stało czuła się winna. Kiedy Rolla zobaczyła biegnącą ku niej Felinkę poczuła ulgę. 
-Och... dobrze że jesteś! Geno nic się nie stało?!-pytała przerażona. 
-Teraz się tym przejmujesz?!! Mógł przez ciebie zginąć!!!-denerwowała się Felinka. 
-To był wypadek! Nie zrobiłam tego celowo!!! 
-I tak w to nie wierzę! Na drugi raz trzymaj się z daleka od moich dzieci! 
-Ja również nie mam zamiaru już więcej mieć z tobą nic do czynienia! 
-Przestańcie natychmiast!!!-krzykną Bambi na cały głos by uspokoić łanię.
-Spokojnie książę... już sobie idę.-powiedziała sarkastycznie Rolla i odeszła. 
-Nie wiedziałem że potrafisz tak się zdenerwować...-powiedział Bambi ze zdziwieniem. 
-Jestem w stanie zrobić wszystko w obronie moich dzieci.Ale chyba tym razem przesadziłam, poniosło mnie.-powiedziała Felinka.
-Nie przestajesz mnie zadziwiać kochana... -powiedział półżartem- A teraz już chodźmy... nasze szkraby są zmęczone. -powiedział Bambi patrząc na ziewające jelonki. 
Tymczasem Rolla w gniewie wraca do podopiecznych... Lana i Boso byli przy tym gdy pies zaczął gonić ich ciocię i od tamtej jeszcze pory siedzieli w krzakach czekając bezpiecznie na powrót cioci. 
-Boso! Lana! To ja! Możecie już wyjść...-zawołała delikatnym głosem Rolla.
-Och ciociu nic ci nie jest?!-zapytała wystraszona Lana.
-Nic mi się nie stało kochana... A wy jak się czujecie? 
-Nic nam nie jest ciociu.-powiedział pewnie Boso. 
-To dobrze. Ale zanim położycie się spać muszę wam o czymś opowiedzieć...
Nie możecie już bawić się z Geno i Gurri. Widzicie... Felinka oskarżyła mnie o celowe napuszczenie psa na Geno i lepiej abyście już nie ufali im... 
-Nie mogę w to uwierzyć...- zaskoczyła się Lana.
-Jak oni mogli cię tak oskarżyć!!! To na pewno nie była twoja wina!-zezłościł się Boso. 
-To był przypadek... ale oni nawet nie chcieli wysłuchać mojej wersji wydarzeń...
-Masz rację ciociu! Oni nie zasługują już na nasze zaufanie!-powiedział Boso pełen furii. 
Tego właśnie dnia Boso zaprzysiągł sobie że zemści się na Geno za upokorzenie jego cioci...

sobota, 21 lutego 2015

Matka Bambiego

Matka Bambiego to jedna z najbardziej rozpoznawanych drugoplanowych postaci wytwórni Disneya.
Wbrew pozorom jej postać nie występuje tylko w filmach "Bambi" i "Bambi 2". Jej postać pojawia się w wielu innych filmach Disneya, w pojedynczych scenach, na przykład...

1)"Bernard i Bianaka".


  • W tej scenie widać tylko cienie jednak po znajomych sylwetkach można rozpoznać małego jelonka z matką.


2)Odcinek z "Kaczorem Donaldem" na polowaniu.



  • Gdyby dobrze się przyjrzeć to w tej scenie 'matka Bambiego' ma niebieskie oczy choć w oryginale bajki ma czerwone, ogółem jest uderzająco podobna do dorosłej Felinki. Tak samo towarzyszący jej 'Bambi' bardziej przypomina małą Felinkę niż Bambiego. Jednak wszystkie wątpliwości rozwiewają się w momencie kiedy łania mówi do synka: "Choć synku! W lesie są ludzie..."


3) "Księga Dżungli"

 

  • U góry widzicie porównanie matki Bambiego występującej w filmie "Bambi" i "Księga dżungli". Pierwsze co rzuca się na oczy to różnice w dopracowaniu graficznym jednak bez wątpienia różnice są minimalne. Disney często wykorzystuje szkice ze starszych filmów by nie musieć tworzyć nowych postaci które i tak w oglądzie całego filmu popadają w zapomnienie. W "Księdze dżungli" 'matka Bambiego' została wykorzystana jako zwykła łania w scenie polowania tygrysa Shere Khana. 


4) "Piękna i Bestia" na początku filmu. 


  • W pierwszej scenie filmu "Piękna i Bestia" kiedy kamera zbliża się do zamku w lesie można zauważyć samotną łanię pijącą z niewielkiego jeziorka przy wodospadzie jest ona również bez wątpienia postacią powstałą na podstawie szkicu matki Bambiego.

* Jest jeszcze oczywiście scena która została wycięta z filmu "Bambi".





poniedziałek, 22 grudnia 2014

U leśniczego

   Leśniczy zaniósł ranną Gurri do swojego domu na polanie. Obok domu znajdowała się nieduża zagroda w której zwykle leśniczy trzymał leczone przez niego leśne zwierzęta. Zagroda była prawie pusta, znajdował się w niej tylko paśnik, psia buda i korytko z wodą, a w jednym z kątów zagrody znajdowała się nie wielka sterta siana która miała służyć jako legowisko dla przebywających tam zwierząt. Gurri po raz pierwszy znalazła się w tak dziwnym miejscu. Kiedy leśniczy wpuścił Gurri na wybieg, młoda łania zauważyła że do jego ogrodzenia przypięta jest sowa. Gurri nie miała jednak siły by do niej podejść więc po prostu położyła się na usypanej stercie siana i już miała ułożyć się do snu gdy....
-O kogo my tu mamy?-zawołał radośnie głos dobiegający z wnętrza psiej budy.
Gurri próbowała wstać by podejść do budy i zajrzeć do jej wnętrza ale nie była wstanie się podnieść.
-Nie wstawaj proszę, oszczędzaj siły!- powiedział pies wychodząc z budy.
Gurri nic nie odpowiedziała tylko przyglądała się mu z ciekawością.
-Jestem Hektor, a ty masz jakieś imię?
-Mam na imię Gurri.- odpowiedziała z nieśmiałością.
-A cóż ci się takiego przytrafiło? Nie wyglądasz najlepiej...
-Zaatakował mnie lis...-powiedziała Gurri i spuściła głowę.
-Lis? Miałaś dużo szczęścia ,że mój pan cię znalazł! Mogło być z tobą o wiele gorzej! Możesz mi wierzyć widziałem już gorsze przypadki. Mój pan jest bardzo dobrym człowiekiem ale nie wszyscy ludzie są tacy... Tydzień temu znalazł tą sowę(powiedział Hektor wskazując nosem na śpiącą sowę). Ma złamane skrzydło, ale i tak jest już z nią dużo lepiej... A teraz ty też powinnaś się trochę zdrzemnąć.-zasugerował pies i znikną w swojej budzie. Gurri postanowiła posłuchać rady psa i ułożyła się wygodnie do snu...
  Następne dnie Gurri spędzała w zagrodzie na rozmowach z nowymi przyjaciółmi psem Hektorem i starszą sową. Sowa opowiedział jej o swoich przeżyciach z ludźmi a Hektor zazwyczaj opowiadał Gurri o zwierzętach które przebywały tu wcześniej i o ich historiach. Dzień w dzień na wybieg przychodził leśniczy by napełnić na nowo paśnik i wymienić wodę w korycie na świeżą. Dodatkowo przychodził jeszcze parę razy dziennie by zmienić opatrunek Gurri. Leśniczy bardzo się o nią troszczył, w pewnym stopniu Gurri nawet go polubiła bo nie pamiętała kiedy ostatnio ktoś poświęcał jej tyle uwagi.
Któregoś ranka kiedy Gurri czuła się już wystarczająco dobrze i mogła wykonywać normalne życiowe czynności bez pomocy Hektora czy leśniczego, usłyszała szelest wśród pobliskich krzewów... to był Bambi.
-Tato!-powiedziała rozradowana Gurri (cicho by nie obudzić sowy i Hektora).
-Już czas na ciebie! Obserwuje cię codziennie od kont zabrał cię leśniczy i już czas najwyższy abyś wracała do domu.- powiedział Bambi, ciesząc się z widoku córki w tak dobrym stanie.
-Ale jak mam się z tond wydostać? Nie umiem przeskoczyć tego płotu...
-Nic nie szkodzi po prostu musisz wykorzystać dobry moment... -powiedział Bambi i schował się wśród drzew gdyż w kierunku zagrody zmierzał leśniczy... Zaledwie ledwo uchylił bramkę zagrody a Gurri wykorzystując okazję  do ucieczki, wybiegła. Była już na skraju lasu gdy usłyszała wycie Hektora z którym zapomniała się pożegnać.Zatrzymała się i popatrzyła w kierunku zagrody gdzie stał machający jej na pożegnanie leśniczy i siedzący obok niego Hektor. Hektor miał minę jakby było mu smutno ale jednocześnie jakby rozumiał, że miejsce każdego jelenia jest w lesie. Gurri popatrzyła ciepło w ich kierunku po czym ruszyła za stojącym obok ojcem i razem zniknęli wśród drzew...

niedziela, 21 grudnia 2014

W poszukiwaniu kłopotów...

Pod czujnym okiem rodziców Geno i Gurri poznawali życie w lesie i stawali się co raz bardziej samodzielni... Któregoś razu kiedy ich matka przebywała na łące, jelonki wybrały się na spacer po lesie licząc na spotkanie z ich najlepszymi przyjaciółmi Laną i Boso. Lana i Boso byli rodzeństwem a opiekowała się nimi ciocia Rolla gdyż nie mieli rodziców. Geno i Gurri przemierzali las krok po kroku ale nigdzie nie było ani Lany ani Bosa.
Jelonki zaczęły się domyślać ,że prawdopodobnie ciocia zabrała dziś Lane i Boso na łąkę a nie robiła tego zbyt często obawiając się bardzo o ich bezpieczeństwo.Nagle jelonki zauważyły ,że postawiły swe kopytka w części lasu której do tond nie widziały... Była ona bardzo gęsto zarośnięta drzewami i krzewami przez które prawie nie było widać promieni słońca.
-Gurri wracajmy już proszę nie podoba mi się tu...
-No coś ty?! Sam mówiłeś ,że jako książęta musimy znać cały las najlepiej ze wszystkich!
-Proszę cię...
-Nie bądź tchórzem Geno!
-Nie jestem tchórzem ja po prostu... No posłuchaj tylko... Co słyszysz?
-Eeem... nic nie słyszę, cicho jest.
-No właśnie! Za cicho! Mama zawsze mówiła ,że cisza to wróg zwłaszcza gdy jesteśmy sami...
-Przesadzasz braciszku... proponuje iść w tym kierunku...-mówiła Gurri odpływając w swój świat.
-Gurri...- wołał Geno, ale jego siostra już nie słuchała, oddaliła się od niego zaledwie o parę kroków i naglę z krzaków prosto na Gurri wyskoczył lis...
Gurri rzuciła się do ucieczki, była szybka ale wciąż za wolna dla pażernego lisa.
-Spokojnie Gurri! Zaraz sprowadzę rodziców!!!- krzykną sparaliżowany ze strachu Geno nie wiedząc zupełnie co robić, jedyne co przyszło mu do głowy to biec po rodziców. Geno rzucił się pędem w kierunku łąki licząc ,że ich mama wciąż tam jest... Nie mylił się! Felinka wciąż przebywała na łące razem z ich ojcem...
-Mamo! Tato! Gurri...jest!!!-krzyczał zdyszany Geno.
-Geno? Co ty tu robisz?! Gdzie jest Gurri?!!-zaniepokoiła się Felinka.
-Weź oddech synu i powiedz gdzie twoja siostra?!!-powiedział zdenerwowany Bambi.
-Lis goni Gurri!!!-wykrzykną Geno.
-Prowadź synu!!!-powiedział Bambi i ruszył wraz z Felinką za synem... Kiedy Geno dotarł z rodzicami do miejsca w którym wszystko się zaczęło jelonek wskazał ojcu tylko kopytkiem kierunek w którym uciekała Gurri, gdyż tak zmęczył się biegiem ,że ledwo oddychał. Felinka została z Geno a Bambi ruszył pędem dalej w poszukiwaniu córki... Kiedy w końcu dotarł na miejsce okazało się,że ktoś już udzielił pomocy jego córce. Był to leśniczy którego leśne zwierzęta nazywały "Brązowy On". Leśniczy przyglądał się ranom sarenki mówiąc:
-Jak dobrze, że akurat przechodziłem... Na szczęście te ranny nie są aż tak poważne, wezmę cię do mojej zagrody i za parę dni będziesz znów biegać po lesie jak dawniej.
Gurri patrzyła na niego przerażonym wzrokiem, bo nigdy wcześniej nie widziała człowieka...
Leśniczy podniósł delikatnie młoda łanię i wziął na ręce. Wtedy właśnie Gurri zauważyła ,że z krzaków czujnie obserwuje ją ojciec...


czwartek, 16 października 2014

Nowa rola Tuptusia

  Rok po wielkim pożarze lasu przyszła piękna wiosna, pełna wspaniałych wydarzeń... 
Skunks Kwiatek pierwszy doznał zaszczytu zostania ojcem, jego ukochana wydała na świat ślicznego skunksa, któremu Kwiatek dał na imię Bambi. Tuptuś zaś został ojcem czterech uroczych zajączków. Kiedy Tuptuś po raz pierwszy zobaczył swoje córeczki emocje wzięły nad nim górę i młody ojciec zemdlał.             Nowa rola przerosła nie co Tuptusia... 
za to Pani Bunny była urodzoną matką i radziła sobie wspaniale z nowymi obowiązkami. Cała zajęcza rodzinka mieszkała w norze znajdującej się pomiędzy korzeniami wielkiego dębu, którą wykopał samodzielnie Tuptuś. Pewnej nocy maluszki niewiarygodnie głośno płakały i Tuptuś za nic nie mógł ich uciszyć. Po męczącej nocy zajączki w końcu zasnęły... Tuptuś wyszedł z nory, zrobił trzy kroki, padł na ziemię i usną. Upadek Tuptusia na ziemię usłyszała Bunny, wyłoniła głowę z nory i zawołała... 
-Tuptuś? Skarbie? W porządku?-pytała zaniepokojona. 
Jednak Tuptuś tak głęboko spał, że nic nie słyszał. Bunny spojrzała na ukochanego i powiedziała... 
-Oj skarbie... rozumiem, że jesteś zmęczony, nie dziwię ci się. Śpij sobie tutaj jak chcesz ja idę się zdrzemnąć do nory...
Kiedy Tuptuś i jego ukochana odpoczywali po ciężkiej i hałaśliwej nocy, Kwiatek pokazywał swojemu synkowi las...
-Synku choć tutaj!-wołał Kwiatek.
-Już idę tato- odpowiedziało małe skunksiątko (Bambi).
-Popatrz w górę synku.- powiedział Kwiatek wskazując palcem w kierunku korony pobliskiego drzewa.
-Jej co to? Czy to są ptaki? Ale czemu są takie szare i dziwne?
-To nie są ptaki tylko nietoperze-pouczył syna Kwiatek.
-Nietoperze? Ale dlaczego śpią do góry nogami? I w ogóle dla czego śpią przecież jest dzień?!
-Widzisz taka już jest ich natura, że śpią do góry nogami. A śpią w dzień bo prowadzą nocny tryb życia.
-Ale dziwaki!- uśmiechną się Bambi.
W tym momencie Kwiatek zorientował się, że w tej okolicy mieszka przecież jego przyjaciel Tuptuś...
-Synku pamiętasz może wujka Tuptusia?
-Tak oczywiście tato!-powiedział z radością skunksik.
-Tuptuś mieszka tu niedaleko jeśli chcesz to pójdziemy go odwiedzić, chcesz?
-Tak tato bardzo chcę!!!
-To choć!
Skunksy przeszły przez gęste krzaki i ich oczom ukazała się zajęcza nora przed którą leżał padnięty ze zmęczenia Tuptuś...
-O jej! Wujek Tuptuś chyba przysną!-zaśmiał się Bambi.
-Zawsze był lekkim leniem ale to już chyba przesada żeby spać gdy słońce jest już wysoko na niebie...-pokiwał głową Kwiatek rozśmieszony postawą przyjaciela.
-A może wujek Tuptuś prowadzi nocny tryb życia jak nietoperze!- zaśmiał się Bambi.
-Możliwe synku!-uśmiechną się szeroko Kwiatek.
Chichoty Kwiatka i jego synka obudziły Tuptusia... zając podniósł głowę, zmrużył oczy wyrażając tym swoje niezadowolenie i wstał...
-Wujek Tuptuś się obudził!!!-ucieszył się Bambi.
-Witaj przyjacielu!- zawołał Kwiatek.
-Witajcie, witajcie...-powiedział ziewający Tuptuś.
-Nie chcieliśmy cie obudzić wujku wybacz...-powiedział Bambi.
-Nic nie szkodzi mały, pogodziłem się już z myślą że już nigdy się nie wyśpię...-powiedział z zaspaną miną zając.
-Córeczki nie dają ci spać?-zapytał Kwiatek.
-Tak. To cztery małe uszate spryciule, które gdy tylko zmrużę oko zaczynają płakać...- żalił się Tuptuś.
-Nie martw się już niedługo twoje pociechy podrosną i się wyśpisz.-pocieszył go Kwiatek.
-Ty chyba nie wiesz co mówisz... ty masz jednego syna a ja mam cztery córki!!! Wiem co to znaczy zajmować się małymi zajączkami w końcu wychowałem się z moimi czterema siostrami! Jak podrosną to problem z płaczem się skończy ale zacznie się problem z ich upilnowaniem...
-Zawsze będzie jakiś problem przyjacielu tak to już jest w życiu.-uśmiechną się Kwiatek i poklepał przyjaciela po ramieniu. W tym momencie do uszu Tuptusia dotarł głośny płacz zajączków i głos Bunny...
-Kochanie obudziły się nasze skarby!
-Znowu?!!!!!!!!!!!!!!!!- Tuptuś przerażony wytrzeszczył szeroko swoje oczy i załamany padł na ziemię.
-Powodzenia przyjacielu!- powiedział rozbawiony Kwiatek i wraz ze swoim synkiem pomachali zajęczej rodzince na do widzenia....


poniedziałek, 13 października 2014

Życie trwa...

Zaraz po wielkim pożarze lasu zwierzęta wróciły by odbudować swoje domostwa i dalej kontynuować tradycje życia w lesie. Zanim las powrócił do normalnego stanu miną kalendarzowy rok. Następnej wiosny las wyglądał już jak dawniej a nawet lepiej. Przyszła kolejna radosna wiosna, której Puchaczowi nie dane było się wyspać. W powietrzu unosiła się  miłość a wszystkie zwierzęta uparcie szukały swojej drugiej połówki. Pod dziuplą sowy w podskokach znalazł się Tuptuś przekazujący wieść razem z orszakiem swoich dzieci, że na pobliskiej polanie leży Felinka wraz ze swoimi nowo narodzonym potomstwem...
Zwierzęta zebrały się na polanie przy Felince i jej dwóch maluchach. Jelonki otworzyły szeroko soje słodkie oczy witając gości. Puchacz złożył gratulacje dumnej matce:
-Bambi na pewno jest bardzo dumny! Moje gratulacje! 
Felinka uśmiechnęła się w podziękowaniu. 
-Jak się nazywają?-zapytało jedno ze zwierzątek. 
-Córeczka nazywa się Gurri a synek to Geno.- odpowiedziała Felinka uśmiechając się do swoich uroczych dzieci. 
Maluchy jednak szybko zmęczył taki nadmiar wrażeń i zaczęły zwiewać. Puchacz zauważył zmęczenie jelonków i oznajmił gościom, że najlepiej będzie zostawić młodą matkę w spokoju by mogła w samotności zająć się swoimi małymi skarbami...