niedziela, 21 grudnia 2014

W poszukiwaniu kłopotów...

Pod czujnym okiem rodziców Geno i Gurri poznawali życie w lesie i stawali się co raz bardziej samodzielni... Któregoś razu kiedy ich matka przebywała na łące, jelonki wybrały się na spacer po lesie licząc na spotkanie z ich najlepszymi przyjaciółmi Laną i Boso. Lana i Boso byli rodzeństwem a opiekowała się nimi ciocia Rolla gdyż nie mieli rodziców. Geno i Gurri przemierzali las krok po kroku ale nigdzie nie było ani Lany ani Bosa.
Jelonki zaczęły się domyślać ,że prawdopodobnie ciocia zabrała dziś Lane i Boso na łąkę a nie robiła tego zbyt często obawiając się bardzo o ich bezpieczeństwo.Nagle jelonki zauważyły ,że postawiły swe kopytka w części lasu której do tond nie widziały... Była ona bardzo gęsto zarośnięta drzewami i krzewami przez które prawie nie było widać promieni słońca.
-Gurri wracajmy już proszę nie podoba mi się tu...
-No coś ty?! Sam mówiłeś ,że jako książęta musimy znać cały las najlepiej ze wszystkich!
-Proszę cię...
-Nie bądź tchórzem Geno!
-Nie jestem tchórzem ja po prostu... No posłuchaj tylko... Co słyszysz?
-Eeem... nic nie słyszę, cicho jest.
-No właśnie! Za cicho! Mama zawsze mówiła ,że cisza to wróg zwłaszcza gdy jesteśmy sami...
-Przesadzasz braciszku... proponuje iść w tym kierunku...-mówiła Gurri odpływając w swój świat.
-Gurri...- wołał Geno, ale jego siostra już nie słuchała, oddaliła się od niego zaledwie o parę kroków i naglę z krzaków prosto na Gurri wyskoczył lis...
Gurri rzuciła się do ucieczki, była szybka ale wciąż za wolna dla pażernego lisa.
-Spokojnie Gurri! Zaraz sprowadzę rodziców!!!- krzykną sparaliżowany ze strachu Geno nie wiedząc zupełnie co robić, jedyne co przyszło mu do głowy to biec po rodziców. Geno rzucił się pędem w kierunku łąki licząc ,że ich mama wciąż tam jest... Nie mylił się! Felinka wciąż przebywała na łące razem z ich ojcem...
-Mamo! Tato! Gurri...jest!!!-krzyczał zdyszany Geno.
-Geno? Co ty tu robisz?! Gdzie jest Gurri?!!-zaniepokoiła się Felinka.
-Weź oddech synu i powiedz gdzie twoja siostra?!!-powiedział zdenerwowany Bambi.
-Lis goni Gurri!!!-wykrzykną Geno.
-Prowadź synu!!!-powiedział Bambi i ruszył wraz z Felinką za synem... Kiedy Geno dotarł z rodzicami do miejsca w którym wszystko się zaczęło jelonek wskazał ojcu tylko kopytkiem kierunek w którym uciekała Gurri, gdyż tak zmęczył się biegiem ,że ledwo oddychał. Felinka została z Geno a Bambi ruszył pędem dalej w poszukiwaniu córki... Kiedy w końcu dotarł na miejsce okazało się,że ktoś już udzielił pomocy jego córce. Był to leśniczy którego leśne zwierzęta nazywały "Brązowy On". Leśniczy przyglądał się ranom sarenki mówiąc:
-Jak dobrze, że akurat przechodziłem... Na szczęście te ranny nie są aż tak poważne, wezmę cię do mojej zagrody i za parę dni będziesz znów biegać po lesie jak dawniej.
Gurri patrzyła na niego przerażonym wzrokiem, bo nigdy wcześniej nie widziała człowieka...
Leśniczy podniósł delikatnie młoda łanię i wziął na ręce. Wtedy właśnie Gurri zauważyła ,że z krzaków czujnie obserwuje ją ojciec...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz